1.
Wstęp
W
tekście tym chciałbym przyjrzeć się z perspektywy psychologicznej
i semiotycznej problemowi śmierci w kulturze tzw. tradycyjnej.
Przykłady, do których będę się tutaj odwoływał przynależą do
kręgu starożytności słowiańskich i rekonstrukcji mitologii
prasłowiańskiej.
2.
Dziady
Święta
przodków, zmarłych są niezwykle ważne w różnych tradycjach i
kulturach. Nie jest to związane z daną religią, ale raczej w ogóle
z umysłowością człowieka. Niektórzy antropolodzy uważają, że
już człowiek neandertalski czcił swych zmarłych poprzez
odpowiednie praktyki pogrzebowe. Na pewno jednak człowiek
współczesny, niezależnie od czasu historycznego i miejsca
geograficznego, próbuje poradzić sobie z perspektywą śmierci
poprzez jej rytualizację. Część psychoanalityków, szczególnie
tych z tzw. szkoły kleinowskiej, uważa, że przezwyciężenie
pierwotnych lęków przed anihilacją i poradzenie sobie z faktem
odseparowania od matki, to kluczowe czynniki wyznaczające, kim
człowiek w ogóle jest. Odniesienie to jest ważne, ponieważ
wskazuje ono na fakt, że niezależnie w jakim miejscu życia
człowiek się znajduje, w jego psychice mogą aktywizować się
archaiczne struktury i procesy umysłowe związane z lękiem przed
śmiercią i lękiem przed światem zewnętrznym. Potrzebny jest tu
tylko czynnik spustowy. Pewnie dlatego w kulturze wykształciły się
liczne obrzędowe mechanizmy związane z ujarzmianiem śmierci.
Jednym z nich jest czczenie pamięci o przodkach. Jeżeli przodkowie
mają bowiem specjalne miejsce dla siebie u żyjących i odpowiedni
czas, by mogli przyjść na nowo wówczas daje się opanować
niepokojące wyobrażenia o tym, co nadejdzie, o tym, co spotkało
już innych. Takim właśnie obrzędem pozwalającym zbliżyć się
umarłym w bezpieczny sposób wśród starożytności słowiańskich
są Dziady.
Leszek
Kolankiewicz w swojej książce Dziady
pisze następująco: „Słowo prasłowiańskie *dĕdъ jest bardzo
stare… Historycznie kontynuuje tego samego typu praindoeuropejskie
*dhēdhē oznaczające starszych członków rodu. Jego dokładnym
odpowiednikiem jest łotewskie dèds, ‘stary człowiek’; można
je też porównać z litewskim dede/dedis, ‘wuj, stryj, starsza
osoba’. Z greckim thèthe, ‘babka’, thethís ‘ciotka’, z
dialektycznym niemieckim deite/teite, szwajcarskim däddi, ‘ojciec,
starzec’ z tureckim dädä ‘dziadek, ojczulek’. W języku
prasłowiańskim *dĕdъ oznaczał starego człowieka zajmującego
honorowe miejsce w rodzinie, przede wszystkim dziadka, może też
stryja czy wuja (ojca lub matki) i może jeszcze teścia, stąd
używany był jako tytuł grzecznościowy w ogóle wobec starszych
członków rodu.” (Kolankiewicz, 1999, s. 257). Dalej Kolankiewicz
wymienia liczne znaczenia słowa dziad
w językach słowiańskich. Płaszczyzna znaczeniowa tego słowa
rozpościera się między sensami: umarli, przodkowie, osoby stare,
żebracy, domowe demony. Tak jest właściwie we wszystkich językach
słowiańskich. Warto jeszcze przywołać polskie słowa dziadki,
dziatwa
na określenie dzieci.
Zarówno dzieci, jak starcy, to istoty w fazie przejścia: pomiędzy
tamtym a tym światem. Albo ledwo co się pojawiły i niezbyt pewnie
na nim się jeszcze trzymają, albo schodzą już w
dolinę cienia. Uwagę
na to zwrócił Piotr Grochowski w swojej książce Dziady.
Rzecz o wędrownych żebrakach i pieśniach (Grochowski,
2009). Dziadowie
to zatem umarli, którzy przybywają w różnych porach roku by
pożywić się z żywymi. Dziady
to święto i okazja do skonfrontowania się z przodkami albo, mówiąc
językiem psychologii, jest to okazja do konfrontowania się z
wewnętrznymi obrazami tego, co odeszło. W pierwszym rzędzie:
ludzi. Przodkowie - duchowie dość często pojawiali się w roku
obrzędowym: w okresie przesilenia zimowego i Godów, w okresie
wiosennym i właśnie jesienią, kiedy odbywały się Dziady
właściwe. W obrzędach, które powiązane były z powrotem
zmarłych, szczególnie w okresie Godów, ale też wiosną (w okresie
wielkanocnym) pojawiali się często przebierańcy – dziady
właśnie, albo też zwierzęta, jak Turoń, czy koziołek. Czasem
chodziło tu o cały strój, czasem o maski, które przedstawiają
jakąś postać. W literaturze przedmiotu można spotkać hipotezę,
że w ogóle tam gdzie pojawia się maska, chodzi o zmarłych.
Postacie Turonia i koziołka być może odnoszą się do kultu
bydlęcego
boga,
jakim był prasłowiański Weles/Wołos. Boga tego utożsamia się
również z panem świata zmarłych, z pasterzem
dusz.
Być może jest on znany pod inną nazwą, jako Trygław/Trzygłów,
albo Nyja/Nija. Choć ostatni teonim wzbudzał dotychczas największe
dyskusje w kwestii jego autentyczności, wiąże się go również
językowo ze śmiercią. Andrzej Kempiński (2001, s. 3018) pisze na
ten temat: „…łączy się ze staropolskim nyć
‘niknąć, umierać’, ale zob. też prasłowiańskie *navь
– nieboszczyk, świat zmarłych’ .”
Z
perspektywy wierzeń tradycyjnych, także i prasłowiańskich, zmarli
byli jednak obecni cały czas w życiu. Również dziadowie wędrowni,
żebracy mieli w ludowej kulturze słowiańszczyzny specjalne,
sakralizowane miejsce, co powodowało, że ich obecność i aktywność
była pożądana w różnych życiowych okolicznościach (Michajłowa,
2010, rodz, 3). Dziadowie zaś jako zmarli mieli też specjalny
status. Chodzi tu o znaczenie pojęcia dziad, odnoszące się do
domowych duchów, opiekunów domu. W przypadku średniowiecznych
Słowian dostępne są tu też pewne dane historyczne. Kronikarze
podkreślali, że pogańscy Słowianie trzymali w domach figurki
przedstawiające przodków. Andrzej Szyjewski zauważa, że domowego
ducha u Serbów łużyckich zwano plonkiem, płonkiem
lub lutkiem (Szyjewski, 2003, s, 188). Nazwę lutek,
łączy ze słowem łątka, tzn. lalka. Podobnie łączy
nazwę ptaka lelka właśnie z duszami zmarłych (lelek -
łątka, lalka). Swoją drogą, na co zwracał uwagę już Moszyński,
powszechne w folklorze Słowian jest wyobrażanie sobie dusz pod
postacią różnych gatunków ptaków. Dusze właśnie jako ptaki
zlatują. Stąd wydaje się, że figurki i lalki, jakie po domach
trzymano, to właśnie wyobrażenia dziadów – przodków i duchów
domowych zarazem. Na temat związku dziadów – przodków, z duchami
domowymi Szyjewski (2003, s. 189-190), pisze następująco: „Wiemy,
że jedna z ruskich nazw domowych ded, didko pokrywa
się z określeniem przodków (dziady), wiemy też, że
uniwersalną formą przechodzenia ze stanu zmarłego do stanu przodka
była miniaturyzacja i zwielokrotnienie, utrata związanej z imieniem
tożsamości i przejście do kategorii ogólnej… Gieysztor
stwierdza, że o ile pozostałym duchom przypisywano pochodzenie od
dusz ludzi zmarłych w sytuacji anormalnej, mediacyjnej, to w duchy
domowe przekształcały się dusze zmarłych zgodnie z porządkiem
społecznym.” Oznacza to, że powrotu zmarłych jako duchów
wrogich – wąpierzy, upirów, wilkołaków, spodziewać się należy
jeśli umarli oni śmiercią nagłą, lub obarczeni byli jakimś
przewinieniem za życia. Te dusze nie mogą odejść do słowiańskich
zaświatów czyli Wyraju lub Nawi. Swoją drogą intuicję tę
świetnie oddał Mickiewicz w swoich Dziadach – każda z
postaci przybywająca na obrzęd niesie ze sobą pewne obciążenie.
Można znowu się tu odwołać do psychologii, albo psychoanalizy
właściwie. Wyobrażenia wcześniej opisane można potraktować jako
projekcje wewnętrznych obiektów w rzeczywistość zewnętrzną. Kto
umiera „normalnie”, a jego życie było godziwe – z nim łatwo
się pożegnać, przeżyć po nim żałobę, przeżyć pamięć o nim
jako wspierającą i budującą (to duchy domowe). Z innymi umarłymi
trudniej się pożegnać. Jeżeli ktoś odszedł nagle, albo za życia
czynił wiele złego, pamięć o nim pozostaje, a żałobę trudno
przeżyć i taka osoba nawiedza pamięć, sny, codzienną świadomość
(to wrogie demony).
3.
Święta zaduszne
Wydaje
się, że u Słowian można dopatrzyć się dwóch głównych
uroczystości zadusznych w roku obrzędowym. W kulturze celtyckiej
istnieją dwa święta zaduszne: Beltaine
i Samhain
obchodzone odpowiednio wiosną i jesienią. Podobnie również
Słowianie mieli dwa ważne święta związane z kultem przodków.
Pierwsze z nich związane byłoby z wypędzeniem śmierci pod
postacią Marzanny i przywitanie wiosny uosabianej przez Dziewannę i
obchód z gaikiem. Zapewne mogły te obrzędy wiązać się również
z innymi zwyczajami agrarnymi, które łączyły się z płodnością.
Być może chodziło tu o obrzędy związane z Jaryłą/Jarowitem.
Reliktem po tym wiosennym święcie jest krakowskie święto Rękawki.
Nazwę święta językoznawcy łączą z obrzędem pogrzebowym (w
różnych językach słowiańskich odnosi się ona do słów
znaczących tyle, co grób).
W czasie trwania obchodów tego święta, na kopcu Krakusa (który
sam jest częścią nekropolii kurhanowej, choć – jak twierdzą
niektórzy – o proweniencji celtyckiej) odbywały się pojedynki
młodych mężczyzn na palcaty (kije). Rozdawano wówczas też ubogim
mieszkańcom Krakowa jedzenie i pieniądze. Wydaje się, że zarówno
walki obrzędowe, jak i dzielenie się jedzeniem, odnoszą się do
znanego z tradycji Słowian wschodnich obrzędu tryzny.
W polskiej tradycji obecny jest zwyczaj urządzania stypy
(strawy),
która jest formą uczczenia pamięci umarłych. Już starożytni
pisząc o pogrzebie Attyli przywołali znajomo brzmiące pojęcia
medos (miód
pitny) i strava
(stypa). Niektórzy
widzą w tych pojęciach słowa słowiańskie, które wraz z
pierwszymi plemionami Antów i Sklawinów zawędrowały do imperium
huńskiego. Wskazuje się tu jednak również możliwą germańską
ich proweniencję
(Tyszkiewicz,
2009 s. 61), co na
pewno łatwiej umieścić w historycznym kontekście. Nawet jednak
jeśli słowo strawa
jest w języku polskim germańskim zapożyczeniem, oznacza ono
również – w średniowiecznym znaczeniu – ucztę pogrzebową.
Dane
etnograficzne podpowiadają, że głównymi obrzędowymi potrawami,
były jaja, miód i kutia. Potrawy te spożywano również podczas
obrzędu dziadów. Wspominany już obrzęd dziadów, znany
powszechnie dzięki Mickiewiczowi, stanowi właśnie drugie, jesienne
święto zaduszne. Na znaczenie w obrzędach pogrzebowych i
zadusznych jaj, wskazuje też, m.in. za Borysem Uspieńskim, Paweł
Szczepanik (2018, s. 26-27, 120). Podaje, że odgrywały rolę strawy
i jadła dla zmarłych (ich dusz). Jaja były też toczone z kopca
Krakusa w trakcie Rękawki, pierwszego ze wspomnianych świąt.
Wspomniany autor podkreśla również, że archaicznym miejscem
przeznaczonym dla zmarłych był gaj (Szczepanik, 2018, 120-121). Być
może związane było to z ornitomorficznymi wyobrażeniami na temat
dusz zmarłych. W końcu to ptaki przysiadają na gałęziach drzew w
gaju. Podobną funkcję mógł spełniać naturalny pierwowzór gaiku
i majenia drzewek (które to polega m.in. na wieszaniu na ich
gałązkach wydmuszek).
W
obu przypadkach świąt zadusznych można więc mówić o szerokiej
gamie zwyczajów i rytualizmów związanych ze śmiercią.
Rytualizacją tą, której funkcją byłaby pomoc w radzeniu sobie ze
zjawiskiem śmierci, byłyby zatem obrzędy
zaduszne i
uczty pogrzebowe.
4.
Zaświaty
Jak
wcześniej wspomniano, średniowieczni Słowianie wierzyli, że
umarli przybywają do żyjących. Jak wspomniano też dane
etnograficzne sugerują, że dusze zmarłych wyobrażano sobie pod
postacią różnych ptaków. Gatunek ptaka często sugerował
charakter zmarłego. Wierzono również, że umarli mogą powracać
do świata żywych pod postacią upiorów i wąpierzy. Stąd różne
praktyki apotropaiczne, oraz praktyki pogrzebowe. Archeologom znane
są różne pochówki wampirze charakteryzujące się
przywaleniem zmarłego głazami, obcięciem mu głowy, przebicie go
gwoździem. Zmarli odchodzili zapewne do Nawii, lub Wyraju.
Nawkami nazywano dusze zmarłych. Być może przedstawiano je
pod postacią lalek: łątek, lelków. Przekazy
historiografów informują o zwyczaju wśród Słowian, robienia
drewnianych figurek, które przedstawiały zmarłych. Wiele takich
figurek znaleziono na terytorium dawnej Rusi. Archeolodzy często
interpretują je, jako właśnie dziady – dusze zmarłych,
lub przedstawienie Domowego (domavoj, domovyj died). Na
temat innych zwyczajów pogrzebowych Słowian szeroko rozpisuje się
Andrzej Szyjewski w swojej Religii Słowian. Wydaje się, że
Słowianie wierzyli, iż świat zmarłych znajdował się za wodą
(morzem, rzeką). Poświadczają to zarówno dane etnograficzne
(Memcej, 1998) jak też archeologiczne. Można spodziewać się, że
panem zaświatów był Weles / Wołos / Trygław. Skądinąd wiadomo,
że był to bóg związany ze sferą chtoniczną i akwatyczną,
bóstwo związane ze stworzeniami gadzimi. Być może to właśnie z
Wy(R)aju wyrajały się różne stworzenia wężowe wiosną.
Byłby zapewne Wołos zatem pasterzem dusz – pasterzem
dusz w Nawii. Ważnym czasem w roku, kiedy duchy zmarłych miały
odwiedzać żywych, był czas Godów. To czas powtórnego, w sensie
cyklu rocznego i obrzędowych praktyk, początku świata. Wierzono,
że wówczas umarli odwiedzają świat ludzki. Dlatego też
obowiązywały wówczas różne zakazy, np. przędzenia (wierzono, że
podczas tej pracy można zranić duszę). Wydaje się, że bogata
obecność zwyczajów zadusznych i obrzędów związanych z czczeniem
pamięci o zmarłych jest tu zrytualizowaną formą radzenia sobie z
faktem własnej śmierci, jak też śmierci najbliższych.
Psychologicznym substratem tych wszystkich mechanizmów byłyby
psychodynamiczne mechanizmy opisane przez Zygmunta Freuda i Melanie
Klein.
5.
Bogini śmierci
Innym
ciekawym wątkiem związanym z obrzędami i wierzeniami pogrzebowymi
jest kwestia domniemanej bogini śmierci, która mogłaby
funkcjonować w mitologii Prasłowian. Wiązałoby się to z tematem
bardziej ogólnym czyli kwestią kobiecego bóstwa. Z przekazów
pisanych znana jest ruska Mokosz i połabska orężna bogini. Jest tu
jeszcze jeden ślad związny z zabytkiem archeologicznym. Chodzi tu o
odkrycie dwugłowego bóstwa na Połabiu. Oczywiście można
powiedzieć, że przedstawienie to, pochodzące z Fischerinsel na
jeziorze Tolensee, odpowiada mitologemowi dioskurycznemu, tj.
opowieści o dwóch braciach bohaterach. Eleazar Mieletinski zwracał
niegdyś uwagę, podobnie zresztą jak Gieysztor, że w wielu
opowieściach dwaj bracia występują w towarzystwie siostry.
Należałoby zatem spodziewać się, że również boscy bracia u
Słowian – nazwać ich można dla uproszczenia Lel i Polel – mają
swoją siostrę. I rzeczywiście. Na Fischerinsel, obok Lela i
Polela, znaleziono resztki rzeźby przedstawiającej bóstwo kobiece.
Przedstawienie tego znaleziska znaleźć można w publikacji Jerzego
Strzelczyka Mity,
podania i wierzenia dawnych Słowian.
Pisze on tam następująco na temat znaleziska (Strzelczyk,
2008, s. 71):
"Druga figura bardziej prymitywna, wysokości 1,57m, przedstawia
postać żeńską z wyraźnie zaznaczonym biustem." Powstaje
zatem pytanie: kim
była owa bogini?
Jest to zatem pytanie o obecność kobiecego bóstwa w mitologii
Słowian. Żeńskich postaci znanych z przekazów historycznych i
folklorystycznych jest wiele. W sferze demonologii ludowej odnaleźć
można ich wiele, a m.in. rusałki, wiły, lamie, mamuny, południce
etc. Te różne demony kobiecej natury są związane ze sferą
chtoniczno – akwatyczną. Najczęściej są one dla ludzi
niebezpieczne i złośliwe. Zapewne doszukiwać się w nich należy
różnych przejawów projekcji kobiecej seksualności związanej ze
sferą akwatyczną, chtoniczną (rodząca ziemia), oraz podwójnością
wymiaru kobiecości, która jest i źródłem pożądania i
pragnienia, ale też zatracenia się, nieszczęścia i postradania
zmysłów (oczywiście przez mężczyzn). Jest to typowa dla kultury
tradycyjnej podwójność kwalifikacji etycznej i obyczajowej, którą
można też prześledzić w podejściu do menstruacji. Oprócz tych
demonicznych istot znane są też rodzanice,
sojenice czy
też narecznice
znane jako towarzyszki Roda. Odpowiadają one zapewne boskim prządkom
odpowiedzialnym za ludzki los. Odpowiadałyby zatem greckim Mojrom,
czy skandynawskim Nornom: Urd, Wernandi i Skuld. Rodzanice byłyby
odpowiedzialne za żywot człowieka, który być może był również
personifikowany i abstrahowany w postać Doli, czy Dodoli. Z postaci
boginek wymienianych przez późnych historiografów, znamy też
postaci Dziewanny, Dziędzileli, Marzanny. Dwie pierwsze, jeżeli
założyć, że są to jednak faktycznie historyczne boginki, byłby
zapewne personifikacją wiosny i związane byłby z obrzędem majenia
drzewek, tzw. gaików. Marzanna, jak dość jasno sugerują różne
wersje lokalne jej imienia, związana jest ze śmiercią. Dlatego też
niektórzy chcą w niej widzieć personifikację śmierci, a zatem
słowiańską boginię śmierci. Z folkloru polskiego i Słowian
wschodnich znana jest również Baba Jaga. Wielu folklorystów
dopatruje się w niej postaci inicjacyjnej matki, która pożera
młodych. Sugeruje to jej imię - Jaga, które odnosi się do
bułgarskiego słowa oznaczającego mękę,
lub męczarnię,
serbsko – chorwackiego – zgrozę,
czy polskiego określenia – jędza
(por.
Strzelczyk, 2008 s. 47).
Być może zatem Jaga miałaby związek z boginią śmierci –
Mareną, Marzanną, Śmierciuchą. Brak tu jednak mocnych argumentów.
Biorąc pod uwagę psychoanalityczną interpretację baśni i
obrzędów inicjacyjnych, widzieć w niej należy przede wszystkim
projekcję trudności rozwojowych i przechodzenia z jednego stadium
rozwoju, do kolejnego (inicjacja).
Być
może jedyną, dobrze poświadczoną przez źródła historyczne
boginią słowiańską, byłaby ruska Mokosz. Gieysztor (wydaje się,
że słusznie) dopatruje się w niej bóstwa związanego z kultem
bogini – matki, bogini – płodności, powiązanej ze sferą
akwatyczną i chtoniczną. Być może, funkcja seksualna,
płodnościowa – w dwojakim sensie: agrarnym (zapłodnienie ziemi
przez deszcze) i płciowym (zapłodnienie kobiety przez spermę)
łączy ją z Perperuną, w której Gieysztor widzi żonę Peruna.
Sama domniemana bogini Perperuna, ma zarówno szerokie odniesienie do
innych mitologii indoeuropejskich (dane językoznawcze), jak też
obrzędów ludowych. Pytanie, które tu można postawić to brzmi:
dlaczego bóstwa kobiece wydaje się
tak wycofane i wtórne wobec bogów płci męskiej? Być może
związane jest to z ogólną domniemaną zmianą, jaka wydarzyła się
w historii wierzeń ludzkich: odejście od matriarchatu, od kultu
bogini matki, Magna Mater i przejście do kultu bóstw
związanych z sakralizacją walki, męstwa, technologii (boscy
wojownicy, herosi kulturowi). Inną ważną sprawą jest stosunek
kultury tradycyjnej do kobiecości, która zawsze jawiła się jako
zarazem tajemnicza, boska i pociągająca, ale też niebezpieczna i
zagrażająca. To na przykład wspomniana dwoistość oceny zjawiska
menstruacji, czy też samej kobiecości (kobiety jako matki i
wszetecznicy). Kobiecość jest sakralizowana, bowiem łączy się z
płodnością i macierzyństwem, z dawaniem życia i opieką.
Kobiecość poprzez swój związek z cyklicznością menstruacyjną,
poprzez rodzenie, zawsze wiązała się bardziej z tym co
„naturalne”. Symbolicznie wiązała się z wodami (krew
menstruacyjna, wody płodowe) i ziemią (zdolność do bycia płodną
i dawanie życia). Zawsze więc w opozycji natura – kultura, jest
kobieta bliższa naturze, mężczyzna zaś – kulturze (odwołuję
się do tego podziału, jako przejawu kodu binarnego w semiotyce
kultury, o którym pisał Lévi-Strauss,
a za nim Mieletinski). Podwójność funkcji kobiecej ciekawie też
charakteryzuje Anna Zadrożyńska w swej pracy popularnej Świętowanie
polskie. Pisze ona następująco
(Zadrożyńska, 2002 s. 35-37): "Kobieta to nie
tylko obcość w sensie kulturowym, to także swojskość. Cechy
niezwykłe, tajemnicze, groźne zyskiwała wtedy, gdy stawała się
reprezentantką zaświatów. A w tym bezsprzecznie męskim świecie
zdarzało się to zawsze, gdy w polu widzenia mężczyzn pojawiała
się jakaś kobieta obca, nie jego kobieta. Gdy była jego kobietą –
matką albo siostrą – przynosiła spokój i bezpieczeństwo...
Kobieta należałaby do sfery nieczystości… Skoro kobieta była
nieczysta, więc obca, bliższa okazywała się zaświatom niż
żyjącym na ziemi ludziom." Ten punkt widzenia wyraża
niezwykłą dwoistość kulturową symboliki kobiecej, oraz dwoistość
kwalifikacji kobiecości. Ciekawym spostrzeżeniem jest tu uwaga na
temat związku kobiecości z zaświatami. Dlatego może śmierć jest
personifikowana w postaci kobiecej, jako Marzanna? Może dlatego
właśnie symboliczna śmierć inicjacyjna obrazuje się w Babie
Jadze? Stąd też – być może – związek Mokoszy ze sferą
akwatyczno – chtoniczną, która jest domeną Welesa/Wołosa i
wszelkich istot gadzich i wężowych. Nie przypadkowo właśnie
obrzędy związane z Dziewanną, majeniem, otwierają ziemię
pozwalając na „wyrajanie się” wszelkich istot gadzich. To wtedy
wody są pełne niebezpieczeństw – dlatego obowiązuje zakaz
kąpania się. Zakaz ten zostaje zniesiony w dniu święta Kupały,
święta ognia i płodności. Wtedy woda zostaje oczyszczona, istoty
demoniczne o naturze kobiecej opuszczają ją i podążają w las.
Siły akwatyczne, żmijowe, zostają zneutralizowane przez ogień i
Słońce.
6.
Zakończenie
W
tekście tym próbowałem przedstawić rekonstrukcję mitologii
prasłowiańskiej w jej odniesieniu do zjawisk śmierci, zaświatów
i dusz zmarłych. Jednocześnie chciałem pokazać, jak na
przykładzie tych archaizmów kultury dawnych Słowian, realizują
się pewne psychologiczne mechanizmy radzenia sobie przez człowieka
z problemem śmierci, których projekcją i eksternalizacją są
różne kulturowe i znakowe reprezentacje wyobrażeń śmierci i
zaświatów.
Literatura
cytowana:
Grochowski,
P. (2009) Dziady. Rzecz o wędrownych żebrakach i pieśniach.
Wyd. Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń.
Kempiński,
A. M. (2001) Encyklopedia mitologii ludów indoeuropejskich.
hasło NYJA, ISKRY, Warszawa.
Kolankiewicz,
L. (1999) Dziady. Słowo/obraz terytorium. Warszawa.
Memcej,
M. (1998) Vorstellung vom Wasser als Grenze zum Jenseits in
der slowenischen Volksliteratur [w:] Studia Mythologica
Slavica, s. 205-224.
Michajłowa,
K. (2010) Dziad wędrowny w kulturze ludowej Słowian.
Oficyna Naukowa, Warszawa.
Strzelczyk,
J. (2008) Mity,
podania i wierzenia dawnych Słowian.
Rebis, Poznań.
Szczepanik,
P. (2018) Słowiańskie zaświaty. Wierzenia, wizje i mity.
Triglav, Szczecin.
Szyjewski,
A. (2003) Religia Słowian. Wydawnictwo WAM, Kraków.
Tyszkiewicz, L.A.
(2009) Słowianie i Awarowie.
Organizacja plemienna Słowian.
Ossolineum, Wrocław.
Zadrożyńska, A.
(2002) Świętowanie
polskie. Przewodnik po tradycji.
WK, Warszawa.
Autor: Jakub Przybyła
Data publikacji: 14 września 2018r
Jak zwykle świetny artykuł, gratulacje!
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie! Polecam się do czytania!
OdpowiedzUsuńByłem bardzo zadowolony z lektury artykułu do momentu, w którym pojawiła się wzmianka na temat "odejścia od matriarchatu". W dyskursie naukowym jvż od pewnego czasu wiadomo, że żadnego matriarchatu nie było (co bynajmniej nie oznacza, że patriarchat jest odwieczny). Sama idea matriarchatu i Magna Mater rozumianej jako bóstwa naczelnego wzięła się z nierzetelnej i wybiórczej interpretacji materiału archeologicznego pod z góry przyjętą tezę.
OdpowiedzUsuńPoza tym - świetny artykuł. Gratuluję.
Dziękuję za komentarz. Tak to faktycznie nie jest zbyt uzasadniona teza i nie zamierzam jej bronić. Zresztą w tekście zaznaczam jej wątpliwy status określając ją "domniemaną". Jeśli będę miał kiedyś coś więcej na ten temat do powiedzenia - chętnie podejmę temat. Teraz brak mi niestety erudycji. Jeszcze raz dziękuję za komentarz. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń